Ameryka Południowa ma swoją własną herbatę - yerba mate z ostrokrzewu paragwajskiego (Rex paraguariensis). Jest to krzew lub niskie drzewo o liściach długości 5 cm, drobnych żółtych kwiatach i fioletowych owocach, podobnych do czarnych jagód. Pierwsi zaczęli pijać yerba mate Indianie Guarani. Legenda głosi, że jeden z szamanów zalecił ją staremu Indianinowi, by odzyskał młodzieńcze siły i mógł ruszyć z plemieniem na poszukiwanie nowej siedziby.
O dobroczynnych właściwościach yerba mate przekonali się jezuici, którzy w XVII wieku na skolonizowanych przez Hiszpanów terenach założyli pierwsze plantacje ostrokrzewu. Z czasem yerba mate stała się narodowym napojem Argentyny, Paragwaju i Urugwaju, znana jest też - jako chimarrao - w Brazylii. Jej picie to swoisty ceremoniał. Wysuszone i pokruszone liście zalewa się gorącą wodą (najlepiej kilkakrotnie małymi porcjami), a napar sączy przez specjalną rurkę (bombilla). Przy herbacie gromadzi się rodzina, zapraszani są też znajomi, ale tylko ci darzeni sympatią i zaufaniem. Wszyscy używają jednej rurki. Tu ciekawostka: największa w Argentynie i czwarta co do wielkości na świecie plantacja tej rośliny należy od pokoleń do rodziny polskich emigrantów - państwa Szychowskich.
Yerba mate ma podobny skład do herbaty chińskiej (na 200 przebadanych związków 150 było identycznych; zawiera m.in. teinę i sporo garbników), a także zbliżone właściwości. Usuwa zmęczenie, redukuje stres, kontroluje apetyt, opóźnia starzenie.